poniedziałek, 9 stycznia 2017

Bitwa o Sewastopol.

CZEŚĆ!

Niedawno miałem okazję obejrzeć film "Bitwa o Sewastopol" i chciałbym się podzielić z wami kilkoma moimi spostrzeżeniami. Powstrzymam się od oceniania gry aktorskiej i scenariusza, ponieważ nie jestem żadnym kinomanem czy krytykiem filmowym, niemniej jednak, chciałbym zwrócić uwagę na kilka rzeczy.




Jak widzicie po ocenach, nie jest to jakiś niskobudżetowy gniot, ale całkiem ciekawa produkcja wprost z za naszej wschodniej granicy. Film opowiada historię Ludmiły Pawliczenko, kobiety, a raczej dziewczyny którą los rzucił w wir najkrwawszej wojny w historii.

Mamy tutaj do czynienia z opowieścią prowadzoną przez ówczesną amerykańską pierwszą damę Eleonorę Roosvelt, która to po swoim przylocie do ZSRR, stara się odwiedzić kobietę którą poznała jeszcze w trakcie wojny. Dziwi trochę fakt, że była Pani prezydentowa opowiada tą historię kierowcy swojej limuzyny, no ale nie będę się czepiał. 

Ludmiła Pawliczenko urodziła w Białej Cerkwi (obecni Ukraina) w rodzinie z wojskowymi tradycjami. Jej ojciec był oficerem RKKA a matka nauczycielką angielskiego, co pozwoliło Ukraince na poznanie owego języka i z kolei zaprocentowało w trakcie jej wizyty w USA w trakcie wojny.



Film, pobieżnie opowiada o młodości dziewczyny, pomijając całkowicie jej pobyt w obozie wojskowym czy ukończenie studiów, a faktyczna akcja zaczyna sie od momentu przyjęcia dziewczyny do obozu dla rosyjskich snajperów. Dziwny zabieg jak na film biograficzny, ale z pewnością reżyser chciał ująć rzeczy najistotniejsze, które wywarły jak największy wpływ na bohaterce. 

Przemierzamy zatem razem z dziewczyną okopy frontu południowego, razem z nią uczestniczymy w bitwie o kluczowy port, przeżywamy jej rozterki i miłości, a wszystko jest zgrabnie podlane i przerywane opowieścią o jej pobycie w Stanach. 

Całkiem zgrabnie przedstawiono widzowi bitwy, nie pożałowano pieniędzy na efekty specjalne i utrzymano specyficzny wojenny klimat. Oczywiście jak to w rosyjskim kinie, dzielni Rosjanie masowo zwalczają faszystowskiego najeźdźcę gromiąc go w kolejnych bitwach i nagle okazuje się, że pomimo przegrywanych bitew Niemcy wchodzą coraz głebiej w Matuszke Rassije. Ale to już standard we wschodnim kinie... Całkiem fajnie odwzorowano mundury, broń z epoki i sprzęt, więc o dziwo nie spotkamy w filmie tabunów panter i tygrysów. Nie ten okres.

Film jest stosunkowo ciekawy, dawkuje napięcie a ostatnie zdanie wypowiedziane przez Ludmiłę na konferencji prasowej w USA daje widzowi trochę do myślenia. Bo kto z nas w wieku 20 kilku lat był zmuszony do zabijania innych ludzi? Piękny kontrast z naszym sielankowym życiem i problemami "cywilizowanego świata". 
Spora ilość wątków miłosnych może odrobinę rozczarować męskiego widza, ale pozwoli za to spokojnie obejrzeć film z wybranką ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz